Władysław Rzewucki -
sybirak, żołnierz II Korpusu gen. Wł. Andersa, uczestnik walk o Monte Cassino
Ilustracja muzyczna: wspólne śpiewanie piosenek wojennych
przy akompaniamencie gitary (Jerzy Adamuszek).
Spotkanie prowadził
Jerzy Adamuszek.
10
października
2013
(czwartek), godz. 19:00
Władysław Rzewucki urodził się w Polsce w 1923 roku na Kresach, w
miejscowości Ciukantowicze, w powiecie Baranowicze, w województwie Nowogródzkim,
w rodzinie, której historia sięga aż XII wieku. W czasach nowożytnych Rzewuccy
wsławili się czynami żołnierskimi, czego przykładem był ojciec pana Władysława,
Bronisław Rzewucki, walczący pod dowództwem Marszałka Józefa Piłsudskiego w
wojnie z bolszewikami w 1920 roku. W 1927 roku, w nagrodę za bohaterską postawę
w bitwie pod Dźwiną, w której został ranny, otrzymał ziemię w Starej Myszy koło
Baranowicz.
Władysław Rzewucki
Matka
pana Władysława, Maria z domu Mojsiewicz urodziła się w Ciukantowiczach, w
zamożnej rodzinie. Była najstarszą z sześciorga rodzeństwa. Poznała swojego
przyszłego męża w 1921 roku, kiedy jako młody nauczyciel, tuż po wojnie z
bolszewikami, przyjechał uczyć w szkole prowadzonej przez rodzinę Mojsiewiczów.
Młody nauczyciel z trzech sióstr Mojsiewiczówien wybrał najstarszą, Marię. Po
ślubie przyszły na świat ich dzieci – najstarszy Władysław, potem córki –
Czesława i Irena i najmłodszy Tadeusz. Rodzice pana Władysława mieszkali
początkowo w dziedzicznym majątku Marii Mojsiewicz, a potem przenieśli się do
Starej Myszy, nad rzeką Myszanką.
Bronisław Rzewucki – 1920 rok, na wojnie z
bolszewikami
Już od 1927 roku
gospodarowali na nadanych ziemiach, a tuż przed wybuchem wojny Bronisław
Rzewucki zaczął budować nowy, obszerny dom, gdzie cała rodzina miała się
przenieść na wiosnę 1940-tego roku. Oprócz zajęć gospodarskich pan Bronisław
udzielał się społecznie, chętnie pomagając wiejskiej ludności w pisaniu listów,
czy załatwianiu różnych spraw urzędniczych. Może dzięki sympatii chłopów
rodzinie nic nie groziło od bojówkarzy białoruskich, którzy tuż przed wybuchem
wojny wałęsali się w okolicy, uzbrojeni w kije. Pan Bronisław umiał ich
udobruchać, zapraszając na słoninę i wódkę. Tuż po ataku Sowietów na Polskę,
Bronisław Rzewucki dostał nakaz oddania broni – szabli i pistoletu, tych samych,
którymi walczył w wojnie bolszewickiej. 10 lutego 1940 roku, w środku nocy całą
rodzinę Rzewuckich zbudziło łomotanie do drzwi i okien. Dwóch żołnierzy i jeden
oficer, uzbrojeni w karabiny, wpadli do domu z nakazem przesiedlenia. Zaczęli
wyrzucać na podłogę wszystkie papiery, lecz pani Marii udało się ukradkiem
zabrać kilka zdjęć i dokumentów. Pan Bronisław ukrył się w naszykowanej
wcześniej kryjówce pod piecem, lecz niestety go znaleźli. Oficer kazał go
natychmiast rozstrzelać, lecz dzięki błaganiom pani Marii darowano mu życie.
Wszystkim Polakom w Starej Myszy skazanym na zsyłkę dano dwie godziny na
spakowanie. Pan Bronisław przewidywał, że może przyjść wojna i w nowo budowanym
domu zgromadził spore zapasy żywności. Niestety, Rzewuccy nie mogli ich zabrać.
Ze starego domu wzięli ze sobą trochę mąki, mięsa i chleba. W dniu zsyłki
Władysław miał 17 lat, siostry – Czesława 14, Irena 9, a najmłodszy Tadeusz 6. W
tę niezwykle zimną noc przewieziono aresztantów do Baranowicz i załadowano wraz
z innymi Polakami do wagonów bydlęcych, ogrzewanych jedynie małym piecykiem.
Początkowo nie było w wagonach nawet ubikacji i dopiero po kilku dniach
wywiercono w podłodze dziurę. Niektórym zesłańcom udało się zabrać prowiant,
lecz reszta przymierała głodem. Na postojach można było dostać gorącą wodę –
tzw. kipiatok i czasem trochę chleba. Na jednej ze stacji pani Maria namawiała
Władysława do ucieczki, lecz on chciał zostać z rodziną i odmówił. Po trzech
tygodniach tej morderczej podróży, już w Kazachstanie, w miejscowości
Gorkowskaja nastąpił dalszy etap zesłania, tym razem saniami, którymi dotarto do
lasu. Więźniów ulokowano w barakach, po 50 i plus ludzi w każdym, a spano na
drewnianych półkach. Ojciec pana Władysława znał się na budownictwie i został
zatrudniony przy budowie domów. Władysław jemu pomagał, głównie przy
uszczelnianiu belek pakułami i po pewnym czasie wziął sobie do pomocy trzech
kolegów. Najmłodszy Tadeusz zaczął chodzić do rosyjskiej szkoły, zorganizowanej
dla dzieci z łagru. Jedzenie było na kartki - trochę chleba i ohydna zupa.
Zesłańcy gotowali potrawy z pokrzyw i lebiody, a latem zbierano jagody i
żurawiny rownież grzyby.
W tych okropnych
warunkach Polacy żyli zgodnie. – „Nie pamiętam kłótni czy awantur. Ludzie
pomagali sobie i pocieszali się nawzajem, dzielili się jedzeniem. Wierzyli, że
wojna się szybko skończy” – tak wspomina ten okres Tadeusz Rzewucki, młodszy
brat Władysława. Po kilku miesiącach mieszkania w barakach rodzina Rzewuckich
została przesiedlona na północ, w okolicy jeziora Ładoga. Bronisław i Władysław
pracowali przy budowie domów, a młodziutka Czesława przy spływie drzewa. Po
kilku miesiącach rodzina musiała się rozstać, matkę wraz z córkami i najmłodszym
synem wysłano na Południe, koło Turcji, a jej mąż z Władysławem zostali w obozie
nad jeziorem aż do amnestii 21 czerwca 1941 roku.
Władysław Rzewucki w kolejce do wojska w Rosji.
Po prawej: na tle ruin klasztoru Monte Cassino
W nowym
łagrze, na szczęście już ostatnim, pani Maria z dziećmi mieszkała w ziemiankach,
żywiąc się lebiodą i podkradając paszę krowom z kołchozu. W obozie panowała duża
śmiertelność. Mąż i synek siostry pani Marii zmarli z wycieńczenia. W lipcu
lekarz rosyjski przywiózł Sybirakom wiadomość o amnestii. Pani Maria
niezwłocznie wyruszyła do Kermene, do obozu gen. Andersa, gdzie zbierali się
zesłańcy. Spotkawszy tam męża i syna, niezwłocznie powróciła do córek i małego
Tadka. Musiała się bardzo spieszyć, aby zdążyć na ostatni pociąg, który miał ich
zawieźć z powrotem do Kermene. Niestety nie zdążyli na niego i óóżnymi środkami
lokomocyjnymi udało im się dotrzeć do armii. W obozie, dzięki wstawiennictwu
księdza Rogińskiego pani Maria dostała pracę w wojskowej pralni. Czesława,
Władysław i pan Bronisław zostali wcieleni do wojska, Irenę wysłali do
sierocińca, a mały Tadek został przy matce.
Przydzielonych do wojska Sybiraków umieszczono w koszarach rosyjskich,
przeznaczonych dla więźniów. Spano na podłodze lub na gałęziach. Pan Władysław
Rzewucki został przyjęty do armii, lecz początkowo oprócz szkoleń, dużą część
czasu zajmowała walka z wszami, które stanowiły wielką plagę, gdyż noszono cały
czas te same, łagrowe ubrania.
W końcu
nastąpił dzień otrzymania angielskich mundurów, poprzedzający podróż polskiej
armii przez Iran i Irak do Palestyny. W Palestynie pan Władysław przeszedł
szkolenie na kierowcę ciężarówek wojskowych i tę funkcję sprawował w bitwie pod
Monte Casino oraz w walkach na terenie Włoch, pod Ankoną i Bolonią. Pod Monte
Casino należał do 22–giej kompanii transportowej i pod osłoną nocy dostarczał
amunicję artylerii i piechocie. Ciężarówki ładowali jeńcy niemieccy, a czasem
żołnierze polscy. Przyłączał się do nich wtedy słynny niedźwiedź Wojtek, który z
zapałem nosił ciężkie ładunki. Wojtek był maskotką całego II Korpusu. W Iraku
polscy żołnierze kupili go od miejscowego chłopca, dając mu w zamian czekoladę.
Był to wtedy jeszcze mały niedźwiadek, ale szybko podrósł na wikcie żołnierskim,
uwielbiając pić piwo i palić papierosy. Nieraz Wojtek jeździł ciężarówką z panem
Władysławem.
Władysław Rzewucki, Włochy 1945 r.
Monte
Casino było niezwykle trudne do zdobycia. Niemcy siedzieli w świetnie
ufortyfikowanych bunkrach, odpornych na ostrzał artyleryjski i bombardowanie z
powietrza. Kamienny teren pozbawiony roślinności nie stanowił żadnej ochrony,
toteż wszystkie ataki wojsk angielskich, amerykańskich, nowozelandzkich i
hinduskich zostały odparte, a liczba zabitych przekroczyła 50 tys. żołnierzy.
Gdy Niemcom zabrakło pocisków, zaczęła się walka na bagnety. Tych, co
pozostawali w bunkrach zabijano wrzucanymi do wnętrz granatami. W czasie walk do
polskiej armii dołączyli dezerterzy Ślązacy i Pomorzanie, siłą wcieleni do
Wermachtu. Duch polskiego żołnierza podczas walk był niezwykle bohaterski – tak
opisał go Pan Władysław w swoim opowiadaniu. Ci młodzi Kresowiacy wiedzieli, że
nie będą mogli wrócić do swoich domów, a jednak bili się o Polskę. Polska flaga
pierwsza została zatknięta na gruzach klasztoru, a potem dołączyła do niej
brytyjska. Jednym z żołnierzy walczącym o Monte Casino był brat pani Marii,
Stanisław Mojsiewicz. Polacy zdobyli Monte Casino 18 maja 1944 roku po
czterodniowym szturmie, a ich straty oszacowano na 930 zabitych, 2931 rannych i
94 zaginionych.
Po
zakończeniu wojny pan Władysław Rzewucki udał się do Anglii, gdzie ukończył
szkołę inżyniersko – techniczną i rozpoczął pracę jako mechanik samochodowy.
Matkę, siostry i brata zobaczył dopiero w 1948 roku. W Iraku rodzina się
rozstała – Bronisław Rzewucki pojechał do Bejrutu, a stamtąd w 1947 roku do
Polski, natomiast jego żona z córkami i synkiem dotarła aż do Afryki. W 1948
pani Maria wraz z dziećmi przyjechała do najstarszego syna i po sześciu latach
rozłąki rodzina, z wyjątkiem ojca, znowu była razem.
Maria, Czesława, Irena, Tadeusz Rzewuccy - Afryka
W 1949
roku pan Władysław ożenił się z Jadwigą Malik. Oboje łączyła podobna przeszłość
zesłańców. W 1951 roku przyszła na świat ich córka, Krystyna. Młode małżeństwo
kupiło dom w Bradford i powoli zaczęło się adaptować w nowej ojczyźnie. Życie w
powojennej Anglii nie było jednak zbyt łatwe i w 1952 roku rodzina Rzewuckich
zdecydowała się na emigrację do Kanady, do Montrealu.
Przypłynęli statkiem do Halifaxu, 1 marca 52 roku, a następnie odbyli podróż
pociągiem do Montrealu. Życzliwy Polak, pan Pasieczny pomógł rodzinie w
pierwszych dniach, załatwiając im mieszkanie. Władysław dostał od razu dobrą
pracę w firmie Harrington Tool & Die dzięki poleceniu z miejsca pracy z
Liverpool. Nie spodziewał się, przyjmując tę pozycję, że zostanie w firmie aż do
emerytury. Pracował na stanowisku przy obróbce narzędzi , czasami był tam
kreślarzem jak go potrzebowali. Po przybyciu do Kanady, w Saint Rose, Władysław
kupił kawałek ziemi i tam pobudował domek, który stał się ulubionym miejscem
wypoczynkowym całej rodziny. W wolnych chwilach z zapałem oddawał się myślistwu
i dzięki ukończonemu kursowi zdobyte w wyprawach trofea umiał sam spreparować. W
1956 Władysławowi i Jadwidze Rzewuckim urodziła się druga córka, Helena.
W nowej
ojczyźnie pan Władysław aktywnie włączył się w działalność polonijną, pełniąc
długoletnią funkcję sekretarza i administratora Związku Polskich Weteranów im.
Marszałka Józefa Piłsudskiego, jak również funkcje sekretarzy: Towarzystwa
Białego Orła, organizacji wojskowej – Stowarzyszenie Polskich Kombatantów SPK –
nr. 7 i Polonijnej Kasy.
Władysław Rzewucki, 1998 rok.
Władysław Rzewucki w siedzibie Tow. Białego
Orła w Montrealu.
Pełne
zasług życie pana Władysława Rzewuckiego zostało nagrodzone licznymi medalami,
takimi jak: Zesłańcom Sybiru, Krzyż Monte Casino, Krzyż Czynu Bojowego na
Zachodzie, Medal za wojnę 1939 – 1945, Medal Obrony – 1939 – 1945, Gwiazda za
wojnę 1939 – 1945, Gwiazda za Włochy 1939 – 1945, Złoty Medal Wojska Polskiego,
Medal od Prezydenta Polski Lecha Wałęsy za aktywną walkę, odznaki oraz krzyże za
działalność w Stowarzyszeniu Polskich Kombatantów SPK oraz Srebrna Odznaka
Kongresu Polonii.
Władysław Rzewucki dziękuje Beacie Nawrockiej za korektę i edycję tego
opowiadania.
Powyższy tekst można pobrać jako PDF.
Relacja ze spotkania
10-go października
mieliśmy w Montrealu przepiękną pogodę - chciałoby się powiedzieć, "złota polska
jesień". Jak zwykle już o szóstej wieczorem przybyłem do konsulatu, aby
spokojnie przygotować salę. Przywitał mnie pan Marek Wojda, który przez kolejne
cztery lata będzie pełnił rolę administratora budynku. Nie jest to jego pierwsza
praca na placówce w Montrealu; był już u nas dwie kadencje temu (ostatnie cztery
lata pełnił młody i energiczny pan Leszek Postek).
Stoją od lewej: Wojciech Golczewski, Krystyna
Rzewucka-Golczewska, Władysław Rzewucki,
Eugenia Czaharyn-Rzewucka, Tadeusz Rzewucki.
Klęczy: Jerzy Adamuszek
Już przed siódmą
dochodziły z głośników piosenki z okresu II wojny z Czerwonymi Makami na czele.
W obecnych czasach, za pomocą "you-tuba" można bardzo łatwo przygotować materiał
na obojętnie jaki temat - oczywiście należy się na tym znać. Na ten wieczór
poprosiłem Andrzeja Leszczewicza, który przyjął odpowiedzialność za sprzęt
multimedialny. Oprócz tekstów piosenek przygotował filmik o słynnym niedźwiadku
z II Korpusu oraz podstawowe materiały historyczne o bitwie pod Monte Casino,
tym ważnym wydarzeniu w polskiej historii - jednym z niewielu zakończonym
zwycięstwem Przy okazji przypomnę, że Pan Andrzej od ponad dwóch lat prowadzi
niniejszą stronę internetowa. Zgodnie z planem, w trakcie spotkania wspólnie
zaśpiewaliśmy w trzech blokach sześć piosenek o tematyce wojennej - a sam
akompaniowałem na gitarze i przewodziłem śpiewaniu: O mój rozmarynie,
Rozszumiały się wierzby, Wojenko, wojenko, Legiony , Kasztanka Piłsudskiego i
oczywiście Czerwone maki.
Pan Władysław Rzewucki mieszkający w Boucherville, przyjechał z córka Krystyną i
zięciem Wojciechem Golczewskim (druga córka nie mogła być z nami tego wieczoru).
Ubrany był tak, jak zawsze na tego typu uroczystościach, kiedy występuje przed
publicznością. Oprócz beretu miał na lewej klapie marynarki zawieszone
najważniejsze medale. Swoje opowieści snuł siedząc na wyższym krześle, za
również wysokim stolikiem, które ostatnio zostały zakupione do konsulatu.
Jeszcze przed oficjalnym rozpoczęciem spotkania, niektórzy mieli okazje
rozmawiać z bohaterem wieczoru. Jednym z nich był Andrzej Szydło, Konsul
Generalny RP. Pan Andrzej, potem, w swoim krótkim wystąpieniu w trakcie
spotkania, przypomniał nam okres swego pobytu na placówce we Włoszech. Odwiedzał
wtedy Monte Cassino kilka razy i spotykał - jak to nazwał - kolegów z tamtego
okresu młodego wtedy jeszcze Władysława. Podczas wręczenia symbolicznej wiązanki
kwiatów, błyskało sporo fleszy. Role głównego fotografa wieczoru tym razem
pełniła Beata Nawrocka.
Zaproponowałem publiczności, że w trakcie spotkania będzie można zadawać pytania
gościowi wieczoru. Pytań było bardzo dużo, głównie te o bitwę o Monte Cassino:
począwszy od samej logistyki bitwy do spraw czysto technicznych (jaki sprzęt był
używany, skąd pochodziła broń). Pan Rzewucki odpowiadał na każde pytanie,
chociaż delikatnie dodawał: " ja byłem tylko skromnym, dowożącym nocą amunicję
kierowcą ciężarówki". I tutaj należy przyznać, że właśnie dzięki tej dowiezionej
miedzy innymi przez Niego amunicji nasi chłopcy mieli czym strzelać! Jak się
okazało - strzelać aż do osiągnięcia zwycięstwa Dodam, że oprócz Pana Władysława
w Montrealu i okolicach mieszka jeszcze kilka osób, które brały udział w walkach
pod Monte Cassino. Niestety, ich stan zdrowia i sytuacja osobista nie pozwoliła
być z nami tego wieczoru.
Od lewej: Konsul RP Andrzej Szydło, Władysław
Rzewucki, Jerzy Adamuszek
Na zakończenie
odśpiewaliśmy Gościowi Wieczoru Sto Lat - i przy tej okazji trzeba przypomnieć,
ze dwa miesiące temu otrzymał On z okazji 90-ej rocznicy urodzin listy
gratulacyjne, między innymi od premiera Kanady, Stephena Harpera i Pauline
Marois, premiera Quebeku.
Należą się podziękowania Tadeuszowi Rzewuckiemu i jego żonie Eugenii Czaharyn
Rzewuckiej za pomoc. Właśnie z panem Tadeuszem głównie się kontaktowałem mejlowo
i ustalałem całą strategię spotkania. Pan Teddy (tak jest nazywany wśród
znajomych) skanował dokumenty, medale, zdjęcia historyczne i pozostałe
materiały, które w oddzielnym bloku zostały zaprezentowane na dużym ekranie.
Pani Eugenia po spotkaniu zaserwowała upieczone przez siebie dwa ciasta.
Jerzy Adamuszek
zdjęcia - Beata Nawrocki
multimedia - Andrzej Leszczewicz
|