..
Z "Aby, aby" -
wiersz pt. "Poezja"
Poezja to sztuka, co potrafi
intelekt postawić na usługi
uczucia
lub umie
odbierac emocje mózgiem przekazane.
Jeśli jej zabraknie rozumu,
staje się ckliwą, nieciekawą,
nie mającą nic do powiedzenia.
Gdy cierpi na niedostatek serca,
niechaj się para nauką,
a nie słów rytmami,
które namiętnością pobudzone
w takt wdzięczności pulsują.
Wartości te w jedną całość połączone,
tworzą dzieła trwalsze od piramid,
które - mimo nagromadzenia
tylu głazów -
wietrzeją.
Mało istnieje pomazańców,
których można by zaliczyć
do grona prymusów
muzycznego słowa.
Czy można pozostałym
wzbraniać zapatrzenia?
Ćmie lotu do blasku,
Ikarowi do słońca? |
... |
Z "Aby, aby" - "Zemsta na
nas samych?" -
przemyślenie.
Gdy popełniamy jakiś zły
czyn, tośmy uprzednio nań w pełni zasłużyli. Wynikł on z chęci
zemsty, przymusu wyrzucenia goryczy, nienawiści. Ale skoro tylko akt
protestu został dokonany, szukamy natychmiast usprawiedliwienia.
Robimy wszystko, co możemy, fałszujemy prawdę, wybielamy siebie,
staramy się oczyścić nasze odbre imię dla nas samych, dla naszego
samopoczucia, oddalamy się od zła, uciekamy. Ale jeśli nas ponownie
dogoni, wówczas - jeżeli pamięć krótka a wola zbyt słaba, ponownie w
pułapkę wpadamy...
Z "kropki nad i"
od autora
moje sformułowania
aby utwierdziły wrażliwe umysły
w ich uprzednich odczuciach
" O szczęściu"
Szukasz szczęścia? Gdzieś
daleko? Ono jest zakryte fałszywymi społecznymi wartościami. Ono
siedzi w tobie, drzemie. Musisz obudzić swoją radość życia, to jest
to, co nazywasz szczęściem.
Prawdziwego szczęścia nie
szukaj, znaleźć go nie można, bo ono jest tylko zbiegiem
okoliczności, na które nie masz wpływu. Wygrasz na loterii, spotkasz
właściwą osobę - zawdzięczasz to wyłącznie przypadkowi. Można
powiedzieć, że pozytywny przypadek to szczęście, ale skoro sytuacja
zgaśnie, twoje szczęście minęło.
Wypracuj swoją radość życia -
dbałością o zdrowie fizyczne i psychiczne, stań się meliorystą i
twórcą w każdej dostępnej ci dziedzinie, a twoje tzw. szczęście samo
wciśnie ci się w dłonie. |
................................................ |
|
|
Z "Dekalog rozsądku"
Dziesięć prośb nastolatków do rodziców.
-
Wysłuchajcie nas do końca, nie przerywajcie
tłumaczeń nawet najniezręczniejszych.
-
Pamiętajcie, że nie każde dziecko odpowiada
schematom przeciętności.
-
Nie osądzajcie nas wyłącznie na podstawie naszych
zachowań. Bierzcie pod rozwagę także motywacje.
-
Starajcie się ulepszać wasz stosunek do nas, mimo
naszych słabostek. Oddamy wam kiedyś z naddatkiem.
-
Nie bądźcie zbyt opiekuńczy, dajcie nam możność
uczenia się na własnych błędach.
-
Porównujcie surowość kary z wielkością wykroczeń.
-
Nie zapominajcie, że mimo młodego wieku chcemy być
traktowani jak dorośli.
-
Podnoście nasze zalety, zamiast wytykać nam wady.
-
Nie zmuszajcie nas do sukcesów nam obojętnych, które
chcielibyście osiągnąć sami.
-
Zauważcie, że nie każdy ma te same zdolności te same
ideały, stopnie wartości są różne dla każdej indywidualności.
Z "Uciekające horyzonty" - posłowie.
Wit i Sisi połączyli się ze sobą dopiero po pięciu
latach. Stało się to w Londynie, dokąd Wit dotarł z armią Andersa, a
Sisi po oswobodzeniu przez Amerykanów niemieckiego obozu, do którego
trafiła po Powstaniu Warszawskim.
Zamek w Sakach, trafiony bombą zapalającą, spłonął
doszczętnie grzebiąc w swych ruinach Waligórę, który do ostatniej chwili
próbawał ratować portrety Saków.
Natomiast Seweryn, jakby zniszczenie rodowej siedziby
uwolniło go od jakiegoś ciężaru, pętającego mu swobodę ruchów, rozpoczął
nowe życie. Przeniósł się do Warszawy, przypomniał sobie dawną
elegancję, którą olśniewał kobiety, i w drugim roku wojny ożenił się z
dziedziczką jednego z najpiękniejszych pałaców na Mazowszu i został
dobrym gospodarzem.
Tytus i Maria Luiza Tyccy zostali wyrzuceni z Korców
przez okupanta. Tytus nie mógł się pogodzić z utratą swych zbiorów, a
jego gwałtowne protesty wobec władz niemieckich, przyniosły ten skutek,
że trafił do obozu. Dzięki interwencji bliźniaczek, które wykorzystały
związki arystokracji włoskiej i niemieckiej, udało się go stamtąd
wydobyć. Wyjechał do Włoch, a tuż po wojnie przyjechała tam do niego
żona.
Eryk Nordbit wrócił jeszcze raz do Dębic, tym razem z
protekcją nowych panów Polski. Przypomniał sobie o niemieckich
korzeniach swego rodu i podpisał Volkslistę, dzięki czemu objął rodowy
majątek w chwili, gdy innych właścicieli wyrzucali z ich domów.
Dołączyła do niego matka. Oboje uciekli stąd w 1945 roku, wraz z
wycofującą się armią niemiecką i osiedli w zachodnich Niemczech.
Wspomnienia bez wspomnień
Barbara
Kaiser
styczeń 2012
Kraków
Portret Jana Zieleniewskiego z Janowca,
mal. Krystyna Cękalska z
ok. 1950 roku |
... |
Większość ludzi jest
pewna siebie samych, znają siebie dobrze, wiedzą kim są.
Zazdroszczę im szczerze. Mimo, że podglądam samego siebie i
staram się nie mieć przed sobą sekretów, jestem dla siebie
ciągle zagadką.
Jan Zieleniewski, "Kropka nad i"
Jana Zieleniewskiego nie miałam
przyjemności poznać. Szukałam go przez rok dla potrzeb mojej
książki, a kiedy go znalazłam - spóźniłam się o miesią
Zbierałam materiały do opracowania "Ścieżkami rodu
Zieleniewskich", w której śledzę losy mojej rodziny aż od
przełomu XVII/XVIII w. i wszystkich posiadających to nazwisko.
Zainteresowałam się wiadomością, że zamek
w Janowcu był do 1931 r. w posiadaniu Pauliny Zieleniewskiej.
Najbliższe wakacje tak zaplanowałam, aby zahaczyć o Janowiec. Po
rozmowie z dyrektor Zamku w Janowcu - Honoratą Mielniczenko
dowiedziałam się, że właścicielką ruin i okolicznych włości była
babka Jana Zieleniewskiego. Tu, na ścianie jednej z komnat,
którą przystosowano do wystawienia muzealnych zbiorów zawieszono
portret Jana Zieleniewskiego, a sam Jan przyjeżdżał do Janowca
ilekroć był w Polsce. |
.. |
|
|
Jan
Zieleniewski pochodził z rodziny szlacheckiej, herbu Zgraja.
Jego prapradziadek, szambelan, rezydował w warownym kasztelu z
XV w., który wybudowali przodkowie. W poł. XIX wieku drewniany
kasztel spłonął wraz z portretami przodków Jana malowanych przez
Bacciarellego, nadwornego malarza Augusta Poniatowskiego.
Autorka na
dziedzińcu ruin zamku w Janowcu w 2009 r.. fot Weronika Dubel
Pradziadek
miał pasje naukowe, był historykiem, teologiem i filozofem. Dziadka Jana
nazywano Lordem ze względu na nienaganne maniery, ubiór i dostojną
postawę. Mówił, że na Rembrandty go nie stać, więc zbierał broń,
kobierce dalekowschodnie. Zieleniewscy mieli syna Bohdana, prawnika i
agronoma, który ożenił się z Zofią Colonna - Walewską z Walów herbu
Pierzchała i zamieszkali w posiadłości rodziny Zofii, w Dzierzbicach w
Wielkopolsce. I tutaj urodził się w 1917 r. Jan Zieleniewski. Wychowywał
się wraz z bratem w ogromnym dworze z jeszcze większym ogrodem ze
stawem. Obok były liczne zabudowania dla służby oraz zwierząt
gospodarskich i domowych, które to hodowali rodzice.
Wraz z wybuchem wojny skończyła się beztroska i szczęśliwe dzieciństwo.
Jego późniejsze przeżycia były tak ciężkie, że wolał je wysłowić na
papierze swoich książek.
|
|
|
Dwór w
Dzierzbicach
fot. Małgorzata
Płonka 2011 |
|
Kaplica Walewskich, w której
pochowany
jest Jan |
mal. Jan Zieleniewski |
... |
Do Janowca przywiózł zdjęcie
jednego ze swoich obrazów malowanych w Montrealu i pozostawił w
Janowcu.
W
dalszym ciągu poszukiwałam kontaktu z Janem natrafiłam na stronę
internetową "Są Wśród Nas" i napisałam do Jerzego Adamuszka.
Równocześnie zadzwoniłam do
pensjonatu tzw. "Spokojnej jesieni" pod Warszawą, w której w
ostatnich latach przebywał Jan Zieleniewski, ale niestety było
już za późno
Przez
Jurka odnalazłam potomków brata Jana w Argentynie, niestety
mówiących już tylko po hiszpańsku.
I pomyśleć, że cała
rodzina Jana po wojnie wyemigrowała w świat. Do tych
niespokojnych czasów wszyscy nawet nie myśleli opuszczać Polskę,
w czasie wojny każdy walczył, ale komunizm po prostu Polskę już
dostatecznie przydusił. Resztki niedobitej przez Niemców i
Rosjan inteligencji, byłych ziemian musiało szybko postanowić:
albo egzystować bez pracy i w upokorzeniu w swojej Ojczyźnie
albo stworzyć warunki swoim dzieciom do normalnego życia. I tak:
Jan wyemigrował do Montrealu, brat Jana-do Argentyny, trzy jego
kuzynki do USA (w tym internowana razem z Janem - Irena
Bellert).
|
Jedna z kuzynek - Maria Ginter, medalistka w tenisie,
miłośniczka koni, także pisała i wyśmienicie malowała. Zdążyłam ją
odwiedzić w 2010 r. w jej domu w Warszawie, na rok przed śmiercią.
Moja książka "Ścieżkami rodu Zieleniewskich" jest na
ukończeniu, dopiszę tylko o dalekiej rodzinie Jana - jeszcze z czasów
kasztelu, którą niedawno odnalazłam w Polsce.
Pan Jan Zieleniewski zmarł w 2009 roku.
|