Robert Płudowski
właściciel muzeum malarstwa Christo Stefanoffa w Val David, malarz abstrakcjonista, autor kilku patentów.

20 lutego 2017 (poniedziałek) o godz. 19.00

Ilustracja muzyczna: Radosław Rzepkowski - fortepian


Spotkanie prowadził Jerzy Adamuszek.


Robert Płudowski

Pisząc o Robercie Płudowskim należy rozpocząć od przypomnienia pochodzącego z Bułgarii Christo Stefanoffa, który będąc już uznanym malarzem w Europie, w 1935 przyjechał do Warszawy. Poślubił Irenę Płudowską, również malarkę, i zdecydował pozostać w Polsce. Za działalność konspiracyjną podczas okupacji zostali oboje zesłani do obozu koncentracyjnego w Gross Rossen. Po wojnie przypłynęli do Kanady i osiedli w Val David, gdzie Stefanoff zbudował dużą galerię swoich dzieł. W 1963, na ich zaproszenie, przybył Ireny brat z żoną i czworgiem dzieci.

Jednym z nich był 16-to letni Robert, który przez kolejne lata uważnie obserwował swojego wujka, wielkiego mistrza, Christo. A od 1966, czyli od jego nagłej śmierci, w każdy weekend i w każdą wolną chwilę Robert spędzał w Val David, pomagając samotnej ciotce i doglądając galerię-muzeum dzieł Stefanoffa. Po jakimś czasie stał się jej właścicielem i przyjął na siebie wielką odpowiedzialność za warte setki tysięcy dolarów, jeżeli nie miliony, dzieła sztuki. Utrzymanie całego obiektu kosztuje bardzo dużo i Pan Robert pokrywa to ze swoich pieniędzy. A skąd je ma? Otóż od początku emigracji pracował w firmie hydraulicznej i po kilku latach założył swoją firmę Electra Plumbing&Heating, która prosperuje do dzisiaj.

Robert Płudowski wyznaje, że od dawna czuł w sobie potrzebę malowania - co uświadamia nam, że ma duszę artysty. Będąc byłym uczniem Mistrza Stefanoffa, swój talent malarski ujawnił dopiero kilkanaście lat temu. Wyraża to na płótnach za pomocą szpachli oraz farb olejnych i akrylowych. Tworzy ciekawe abstrakcje - czyli wybrał styl całkowicie odmienny od stylu swojego wujka. Ma już na koncie kilkaset prac i przywiezie na spotkanie parę swoich obrazów, a kilkanaście innych zobaczymy podczas pokazu multimedialnego. Pan Robert jest również autorem kilku ciekawych patentów, godnych zainteresowania. Też je przedstawi.


Zbigniew Wasilewski

Zbigniew Wasilewski właściciel i redaktor naczelny Kroniki Montrealskiej odwiedził muzeum w Val David kilka razy. Zrobił zdjęcia i wiosną 2016 zamieścił obszerny materiał na swoim portalu o twórczości Roberta Płudowskiego i Christo Steffanofa. Oto jego wypowiedź o twórczości dzisiejszego "gościa wieczoru", której rozszerzoną wersję wysłuchaliśmy wraz z pokazem multimedialnym podczas spotkania:

"Robert Płudowski jest uczniem innego mistrza malarstwa figuratywnego, swojego wujka, Bułgara, naturalizowanego Polaka, patrioty polskiego, największego mistrza światła, koloru i szpachelki, Christo Steffanofa. Wujek Roberta doprowadził technikę malarską za pomocą szpachelki do perfekcji. Rozprowadzanie farby na sztaludze nie pędzlami, lecz szpachelkami i to przy najbardziej finezyjnych i precyzyjnych detalach na malowanym obrazie dają efekty wręcz nieprawdopodobne. Robert Płudowski swoją nieposkromioną pasję malarską kontynuuje nieprzerwanie od wielu lat.


Jego prace są kumulowane w małej pracowni obok galerii sztuki-muzeum jego wielkiego mistrza i nauczyciela Christo Stefanoffa w Val David.


Pracownia obok galerii sztuki-muzeum.

Jeżeli można się pokusić o kategorię malarstwa Roberta - rzeczy nienawidzonej przez samych artystów - to jestem skłonny zaszufladkować tego niekwestionowanego mistrza do nurtu tak zwanego ekspresjonizmu abstrakcyjnego. W sensie technicznym ekspresjonizm abstrakcyjny wywodzi się z surrealizmu, z naciskiem kładzionym na spontaniczny, automatyczny czy wręcz podświadomy akt twórczy. Kapanie farbą na rozłożone na podłodze płótno jest tu charakterystyczną techniką, inspirowaną twórczością surrealisty niemieckiego, Maxa Ernsta.


Ruch ten łączył w sobie głębię emocjonalną i pragnienie samowyrażenia się niemieckich ekspresjonistów z antyfiguratywną estetyką europejskich szkół abstrakcyjnych, takich jak futuryzm, bauhaus czy kubizm. Był postrzegany, jako nurt buntowniczy, anarchistyczny, wysoce idiosynkratyczny i, według niektórych, wręcz nihilistyczny. Robert Płudowski podkreśla, że jego ulubionymi malarzami są: Jackson Pollock, amerykański przedstawiciel ekspresjonizmu abstrakcyjnego oraz qebecki mistrz wszechczasów, Jean-Paul Riopelle, który do dzisiaj, niestety, nie dostał żadnej etykietki jakiegokolwiek nurtu czy przynależności do trendu artystycznego. Mówi się o J-P Riopelle, że był automatystą, lecz to może być tylko małym flirtem artysty z tym ruchem w jego bardzo długiej oraz indywidualnej karierze artystycznej.


Robert Płudowski i Zbigniew Wasilewski trzymający obraz

Robert Płudowski, pomimo swojej fascynacji tymi gigantami sztuki niezależnej potrafił wypracować swoją własną, autentyczną, niezależną i nieznośną lekkość interakcji. Obrazy Roberta są żywe - to znaczy, że są inne, zależnie od pory dnia, pogody, słońca lub zachmurzenia, zmieniają się zależnie od pory dnia, pory roku, zmienne są i zależne od naszych humorów. Magia malarstwa Roberta Płudowskiego polega właśnie na tym, że jego sztuka dopasowuje się do odbiorcy, ewoluuje emocjonalnie z odbiorcą w czasie i przestrzeni. I tutaj zadam sobie samemu ponownie pytanie: Kimże jest artysta i kiedy jest jego mianowanie? Kto predestynuje do miana artysty i kto określa jego wielkość? Kto jest artystą i kiedy się nim staje? Nie znam żadnej instytucji na świecie, która zdobyłaby się na uzurpację autorytetu międzynarodowego, określającego czyny artystyczne danego osobnika. Dla mnie Robert Płudowski jest jednym z największych mistrzów ekspresjonizmu abstrakcyjnego."
Kronika Montrealska - Robert Płudowski



Robert Płudowski od wielu lat opiekuje się galerią-muzeum Christo Steffanofa. Oto kilka wypowiedzi znanych w środowisku polonijnym osób, które odwiedziły to muzeum.

Zofia Berdych wspomina Mistrza Christo i Jego żonę, Irenę:
"Jesienią 1957 roku poszłam z mężem na wystawę malarstwa do hotelu Queen Elizabeth w centrum Montrealu. Słysząc polska mowę, podszedł do nas uroczy mężczyzna i przedstawił się - Christo Steffanoff. Była to nas wielka przyjemność, że główny artysta wystawy do nas zagadał. Okazało się, że bawił nas rozmową prawie cały wieczór - tak lubił przebywać w polskim towarzystwie. W ciągu kolejnych lat byłam na kilku jego wystawach w Montrealu. Po śmierci artysty dane nam było pojechać do Val David, do Steffanof Village Art Centre, w którym poznałam jego żonę, Irenę Płudowską. Potem była następna wizyta i jeszcze jedna. Za każdym razem rozmowom nie było końca. Pani Irena była przesympatyczną damą. Zdecydowała, że całe to centrum po śmierci jej kochanego męża pozostanie nietknięte - oprócz podstawowych, niezbędnych prac. Dodała, że nie czuje się tam samotnie, gdyż jest otoczona obrazami i wspomnieniami - po prostu całą historią ich wspólnego życia."

Marek Żółtak - artysta malarz:
"Zacząłem malować szpachlą w Krakowie w roku 1973, czyli 44 lata temu. Techniką tą uzyskuje się inne efekty, niż malując pędzlem. Przez grube nakładanie farby, często prosto z tuby, uzyskuje się dodatkowo coś w rodzaju reliefu, co się wiąże z załamaniem światła na nieregularnych krawędziach farby. Mistrz Stefanoff opanował tę technikę do perfekcji. Podziwiałem jego prace ponad 10 lat temu w jego pracowni w Val David. W jego twórczości szczególnie urzekły mnie portrety. Malować portrety szpachlą jest bardzo trudno, a szczególnie robić to w tak mistrzowski sposób, jak właśnie on to robił. Największe wrażenie zrobił na mnie niedokończony portret arcybiskupa Montrealu, kardynała Paul-Émile Léger. Portret ten posiada genialną kolorystykę i świetnie oddaje charakter i osobowość kardynała Léger."

Liliana Komorowska - założycielka fundacji swoim imieniem, aktorka:
"Robert Płudowski oprowadzał nas po muzeum, a ja podziwiałam dzieła Mistrza Christo. Utkwiła mi w pamięci rola kobiety w życiu artysty - przede wszystkim rola jego żony, Ireny. Kochał ją tak mocno, że zdecydował zostać w Polsce właśnie dla niej. Potem, można powiedzieć, że się "spolszczył" - co wyraźnie widać w jego twórczości. A o Robercie? Zaimponował mi swoją skromnością, szlachetnością i oczywiście tym, że oddał się wielkiej sprawie - utrzymuje Muzeum Stefanoffa dla przyszłych pokoleń. Robert obserwował swojego wujka i musiało upłynąć tyle lat, aby ujawnić swój talent. Jego dwa obrazy, za które Mu bardzo dziękuję, zdobią wnętrze mojego domu. A ja, z każdym dniem, bardziej je przyswajam, doceniam i lubię."






Relacja ze spotkania:
Związek Roberta Płudowskiego z Christo Stefanoffem jest tak oczywisty, że i relację z tego spotkania rozpocznę od wspomnień z pierwszej mojej wizyty w Val David. Było to kilkanaście lat temu i zostałem tam zaproszony przez działacza polonijnego, Janusza Mazura. Przyjechał z nami także znany, nie tylko w polonijnym środowisku, artysta malarz, Marek Żółtak. Pamiętam pierwsze wrażenia z galerii, którą można nazwać również muzeum, gdzie czas się zatrzymał. Zatrzymał się w 1966, w momencie śmierci Mistrza Stefanoffa. Na stoliku w jego pracowni pozostało wszystko bez zmian; szpachle, ołówki, pędzle, otwarte tubki farb i inne przybory, narzędzia. Pozostał nawet niedopalony tytoń w fajce i kubek po herbacie czy kawie. Minęło kilkadziesiąt lat od jego śmierci - a jego duch ciągle tam żyje. Nie będę już opisywał dzieł sztuki Stafanoffa, gdyż te można zobaczyć na jego stronie internetowej.


Stolik w pracowni Mistrza Stefanoffa

A jaka była rola Pana Roberta podczas naszej wizyty? Przywitał nas, zaparzył kawy, zagotował czajnik wody - gdyby kawa dla kogoś była za mocna. Dodał również, że mocne trunki również można rozcieńczyć, nie koniecznie gotowaną wodą. Pierwsze minuty w kontaktach międzyludzkich są ważne i poczułem wtedy, że Robert wywarł na mnie wrażenie swoją bezpośredniością i skromnością - można się było czuć bardzo swobodnie. W głównym pokoju, pod oknem, na stole stał (nadal stoi) adapter i leżą dziesiątki płyt długogrających, nawet przedwojennych. Nastawiłem Gniadkowskiego, według którego opinii "Kuba jest wyspą jak wulkan gorącą", potem był Fogg z "pierwszym siwym włosem na jego skroni" i Stępowski w roli taksówkarza warszawskiego., i tak dalej. Takie chwile zostają w pamięci. Po tej wizycie używając znajomości w Ministerstwie Kultury, chciałem stworzyć możliwość promocji dzieł Stefanoffa w prowincji Quebek. Skończyło się na dwóch wizytach urzędników z Quebec City. Życie kieruje się swoimi prawami.


Irena Płudowska, żona artysty


Powstanie Warszawskie

Wiosną 2016 minęło pól wieku od śmierci Stefanoffa. Janusz Mazur zarekomendował mi Roberta Płudowskiego, jako "gościa wieczoru" do SWN, dodając przy tym, że Robert sam maluje. Kilka dni później tę samą propozycję ponowiła Liliana Komorowska. Reszta, jeżeli chodzi o kontakt z Robertem, należała już do mnie. Minęło 9 miesięcy i Robert Płudowski stanął przed nami w roli "gościa wieczoru" Są Wśród Nas.


Autoportret

Do współpracy przy zorganizowaniu spotkania poprosiłem Zbigniewa Wasilewskigo, który w zeszłym roku w swojej "Kronice Montrealskiej" zamieścił ciekawe artykuły o Stefanoffie i Płudowskim. Dziękujemy panu Zbyszkowi za przygotowanie na dzisiejszy wieczór prezentacji multimedialnej, która została przyjęta przez publikę z wielkim zainteresowaniem (zdjęcia historyczne, zdjęcia dzieł Stefanoffa i obrazów Płudowskiego zrobione w muzeum w Val David). Wysłuchaliśmy również jego dłuższej opinii o twórczości Roberta Płudowskiego.


Radosław Rzepkowski

W ramach tzw. "ilustracji muzycznej" Radosław Rzepkowski (były gość wieczoru SWN) wykonał na fortepianie sześć utworów. Na wstępie poloneza "Pożegnanie Ojczyzny" Michała Kleofasa Ogińskiego, a potem, w kilkunastominutowych odstępach, pozostałe. Oto ich tytuły i nazwiska kompozytorów: "Menuet" - Luigi Boccheniniego, "Honesty" - Billy Joela, "Misty" - Error Garmera, "When I was your man" - Bruno Marsa oraz "Fairy tale" - Michael Wonga. Pan Radek wciąż zachwyca nas swoim graniem.


Vicky Kogut wręćza wiązanki kwiatów Panom; Robertowi i Radosławowi



Na spotkanie przybył wspomniany wyżej artysta malarz, Marek Żółtak (były gość wieczoru SWN). Poprosiłem go o wspomnienia z wizyty w muzeum Stefanoffa oraz o opinię o jego twórczości. Spotkanie miało charakter interaktywny, czyli w jego trakcie można było zadawać pytania i komentować, opiniować a nawet dłużej się wypowiadać. Głos zabrali:
- Marek Wroński: jego wypowiedzi dotyczyły głównie sztuki Stefanoffa oraz ogólnie o malarstwie.


Marek Żółtak, Marek Wroński

- Liliana Komorowska: aktorka, były gość wieczoru SWN, mile wspominała wizyty w Val David i przedstawiła swoje plany pomocy promocji twórczości obu artystów.
- Adam Skorek: profesor Uniwersytetu w Trois River, były prezes KPK okręg Quebek, były gość wieczoru SWN. Oprócz miłych wrażeń z wizyt w Val David, podzielił się z nami informacją o planowanej wizycie do Kanady Anny Marii Anders, senatorki RP.


Liliana Komorowska, Adam Skorek

- Henryk Wójcik: prezes PKTWP w Montrealu, były gość wieczoru SWN, wspominał o wizycie Grupy X w Val David, oraz jego koleżeńskiej relacji z Robertem Płudowskim.


Grupę X reprezentowali : Henryk Wójcik - prezes i Janete Adamowski

- Zofia Berdych: jedyna osoba z sali (oprócz Roberta Płudowskiego), która znała Christo Stefanoffa i Irenę Płudowską. Mile wspomniała o kilku wizytach w Val David w latach 60-ych ubiegłego stulecia i nawet przyniosła ze sobą pamiątki z tych wizyt.


Zofia Berdych (znała Steffanofów) z Panem Robertem i Jerzy Adamuszek

Oprócz w/w osób usłyszeliśmy krótkie, miłe komentarze i o muzeum Stefanoffa i o Robercie Płudowskim, gdyż jest On znanym, jak się okazuje, nie tylko w kręgach polonijnych. A świadczyć o tym może fakt przybycia na spotkanie kilku Jego lokalnych znajomych.

Przyszedł czas na ogłoszenia organizacyjne, podsumowanie spotkania i podziękowania zaangażowanym w organizację tego miłego wieczoru. Wiązanki kwiatów dla pianisty i gościa wieczoru wręczyła Ich znajoma, Wiesława Kogut, odpowiedzialna za część recepcyjną, sponsorowaną przez Pana Roberta. Winem natomiast częstował Jego przyjaciel, Zbigniew Grudziecki.


Siedzą od lewej: E. Snarska, R. Płudowski, A. Woźniak. Stoją od lewej: J.Adamuszek, J. Stomal, Z. Wasilewski. R. Rzepkowski. L. Komorowska, Z. Grudziecki. E. Masztalesz. M. Sowa


Jerzy Adamuszek

Zdjecia: Maria Jakóbiec
Multimedia oraz zdjęcia obrazów Roberta Pludowskiego
i zdjęcia z galerii w Val David: Zbigniew Wasilewski
Spotkanie filmowała Ewa Snarska

 


 

 
 

  
 
 
 
 
 
Copyright © 2007 - Są Wśród Nas. All Rights Reserved.