Michał Stefański
-
publicysta, tłumacz, lektor języka angielskiego.
Ilustracja
muzyczna:
Andrzej Stec – tenor, Jean-Eudes Vaillancourt - fortepian.
Spotkanie prowadził Jerzy Adamuszek.
3
kwietnia 2009 (piątek), godz. 19:30
|
Wieczór z Michałem Stefańskim - czyli z przymrużonym okiem
o poważnych sprawach
Michał Stefański
„Na początek muszę coś wyznać – nie pochodzę z Kresów. Nic, a nic. Przyznaję,
że odczuwam to chwilami jako pewien mankament, a nawet coś w rodzaju inwalidztwa, tak jakby brakowało mi jakiegoś
żywotnego organu stuprocentowego Polaka. Moje rodzinne „Kresy” to zaledwie albo skraj dzielnicy Ochota w Warszawie, przytulony do
dworca Warszawa-Zachodnia albo co najwyżej rejon na styku Mazowsza i zachodniego Podlasia. Zatem, w tzw. „dobrym towarzystwie”
nie ma się czym chwalić.”
Od prawej: Micha ł Stefański, jego córka Izabella i Jerzy Adamuszek
W ten to właśnie sposób przedstawił się zgromadzonej w Konsulacie RP publiczności montrealskiej Michał Stefański, tutejszy publicysta i tłumacz znany od dawna w polonijnej prasie oraz radiu. Właśnie tego piątkowego wieczoru 3 kwietnia odbywało sie kolejne spotkanie z cyklu „Są wśród nas” organizowane od dwóch lat przez Jerzego Adamuszka. Z wywiadu obecni na sali mogli się dowiedzieć co pchnęło bohatera wieczoru najpierw do studiowania filologii angielskiej, a potem jak przebiegała jego dalsza droga życiowa już tu na emigracji. Choć próbował się zadomowić i tu i tam , to jednak wyczuwa się że nasz felietonista za swoje przeznaczenie uważa przysłowiowe „siedzenie na płocie cywilizacji” i komentowanie tego co się dzieje - zawsze z tej drugiej strony. Zbyt zachodni na tle polskiego, przytulnego zaścianka, ale też zbyt wschodni na tle twardych realiów Ameryki Północnej. Choć w czasach pierwszej „Solidarności” zdarzało mu się pisać do prasy związkowej, publicystyką na serio zajął się dopiero tutaj, w Kanadzie. Od czasu do czasu zdarzało mu się pisywać reportaże w prasie krajowej z niektórych większych wydarzeń na scenie kanadyjskiej. Zapytany jak robić reklamę Polsce i polskiej kulturze red. Stefański odpowiada, że cokolwiek by mówić, czy pisać, niezmienną postawą wobec innych kultur i narodów powinna być rezygnacja ze zbędnego patosu i pozycji mentora oraz szczypta tak potrzebnego poczucia humoru. Jak wyznał pod koniec spotkania - ostatnio marzy mu się anglojęzyczne forum dyskusyjne (w zasadzie internetowe) złożone z narodowości Europy Środkowo-Wschodniej. „Naprawdę uważam siebie za patriotę regionalnego i dobrze mi z tym. To tak świetnie brzmi: Od Estonii do Macedonii. Czyż ten ogromny, tajemniczy dla ludzi Zachodu obszar miedzy Rosją a Niemcami nie zasługuje na ciągłe przypominanie o swoim istnieniu?” W trakcie autor przeczytał dwa swoje felietony p.t. „Miedzy nami psychopatami” oraz „Kot przyjacielem jest i basta”. Spotkanie zakończył fragment filozoficznej humoreski Sławomira Mrożka oraz zabawny wiersz Wojciecha Młynarskiego komentujący niepokojące tendencje krajowej polszczyzny – także w prawie aktorskiej interpretacji bohatera wieczoru, z ktorego warto zacytować przynajmniej dwie zwrotki.
„W aglomeracji dość sporej
On nagle zobaczył ją,
Rzekł na jej widok: „Łoł!”
A ona na to: „Łoł!”.
[.........]
Choć puenty nie ma właściwie,
Autobus zniknął w oddali
Nie szkodzi – najważniejsze,
Że sobie pogadali...”
Ilustracja muzyczna: Andrzej Stec (tenor) i J.E. Vaillancourt (piano).
Ilustracja muzyczna: Andrzej Stec (z prawej) - tenor, J A Vaillancourt - piano
Pan Andrzej, tenor z Polski, robi obecnie doktorat z interpretacji wokalnej na Uniwersytecie Montrealskim. Śpiewał na wielu scenach operowych w Europie i Ameryce Północnej.
Opracowanie i zdjęcia: Anna Ronij
|
Gość wieczoru: Michał Stefański ukończył
Uniwersytet Warszawski na Wydziale Filologii Angielskiej. W Polsce pracował na kilku uczelniach – najdłużej w Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego jako lektor języka angielskiego. Z końcem lat siedemdziesiątych studiował amerykanistykę na
Uniwersity of Minnesota w Minneapolis. Był pierwszym przewodniczącym tworzącej się w roku 1980
„Solidarności” w Studium Języków Obcych warszawskiej SGGW. Rok później był delegowany na Pierwszy Zjazd NSZZ „Solidarność” w gdańskiej „Oliwii”. Mniej więcej w tym czasie zaczyna pisać do lokalnej prasy związkowej. Z końcem roku 1985 przyjezdża do Kanady gdzie niebawem zaczyna uczyć angielskiego w quebeckim
Centrum Oświaty dla Dorosłych w St-Hyacinthe, a potem na krótko w College Marie de France. Przez pewien okres współpracuje z waszyngtońską „Poland Watch”. Jego korespondecja z Kanady w związku z kryzysem konstytucyjnym w Ottawie jesienią 1992 r. ukazuje się w prasie krajowej. W Polonii zaczyna być znany od końca roku 1988 jako tłumacz i lektor angielskiego we własnym centrum oświaty, a wkrótce potem jako publicysta radiowy na falach stacji
CFMB w Montrealu. Przeszło cztery lata temu wznowił tam prezentowanie swoich felietonów komentujących bieżącą politykę w Polsce, Kanadzie i na świecie. Autor lubi mówić, że jego niedoścignionymi mistrzami pozostaną zawsze Antoni Słonimski z lewej oraz Stefan Kisielewski z prawej strony ideologicznej barykady. W roku 1991 artykuły Michała Stefańskiego zaczynają się pojawiać w torontońskiej „Gazecie”, a od roku 1996 (z czteroletnią przerwą na pobyt w kraju) jego rubryka „Widziane z Montrealu” ukazuje się w tutejszym „Biuletynie Polonijnym”. Od trzech lat Michał Stefański eksperymentuje także w dziedzinie lżejszej rozrywki w programie internetowym www. poloniahits.com. oraz zajmuje się tłumaczeniami.
„Nikt chyba nie zaprzeczy, że do zawodów obdarzonych swoistym urokiem (a na pewno klimatem) należy taksówkarz. [...] Pamiętam, jak ok. trzy lata temu pewien prowadzący taksówkę montrealski Arab w czasie dwudziestominutowego kursu poddał mnie ostremu praniu mózgu dowodząc, że Saddam Hussain był o wiele lepszy dla Irakijczyków niż, jak się wyraził, „ta parszywa demokracja.” [....] Kilka lat wcześniej, tym razem w Warszawie, inny taksówkarz patrząc krytycznie na moje włosy i być może zbyt niedbałą odzież wygłosił z przekonaniem opinię, że „ludzie z wyższym wykształceniem powinni nosić mundurki. Każdy by wiedział z kim ma do czynienia. Powiedzmy magistrowie z jednym paskiem, a doktorzy z dwoma.” Kiedy zwróciłem mu uwagę, że, o ile wiem, przed I Wojną Światową za cara tak się rzecz miała z odzieżą urzedników państwowych, dżentelmen za kierownicą popatrzył na mnie podejrzliwie czy sobie z niego nie kpię i spytał zaczepnie „A co – źle było?””
Michał Stefanski, felieton „Głos ludu w taksówce” / fragment /
|
|
|