Bernard Kmita -
prezes Polskiej Izby Handlowej,
handlowiec, działacz polonijny od ponad 70-ciu lat
Ilustracja
muzyczna:
Duo Concertante Polonia, Henryk Maszewski - klarnet
i Radoslaw Rzepkowski - fortepian.
Spotkanie
prowadził Jerzy Adamuszek.
4
kwietnia
2013
(czwartek), godz. 19:00
(Drugim gościem wieczoru
była żona pana Bernarda,
Czesława Kmita (z domu Jagiełło) - Sybiraczka,
z II Korpusem przeszła kilka obozów, a ostatni w Indiach.)
Pana Bernarda
Kmitę można zaliczyć do starej gwardii polskiej emigracji, która wyróżnia
się wybitnym zaangażowaniem w sprawy rodaków, zarówno tych, których los rzucił
na ziemię kanadyjską, jak i tych pozostających w ojczyźnie. Jest też przykładem
człowieka realizującego z wielkim uporem swoje marzenia. Przechodząc trudną
drogę młodego emigranta, dzięki determinacji i wielu wyrzeczeniom udało mu się
osiągnąć więcej niż niejednemu Kanadyjczykowi.
Bernard Kmita
Rodzice pana
Bernarda przybyli do Kanady w 1929 roku i osiedlili się w mieście Ituna
leżącym w prowincji Saskatchewan. Mały Bernard miał wtedy 6 lat. W październiku,
1939 roku, jako siedemnastoletni chłopak przyjechał na wakacje do Montrealu i
został tu już na stałe. Plany wstąpienia do kanadyjskiej armii nie powiodły mu
się - nie został przyjęty z powodu słabego stanu zdrowia. Aby się utrzymać,
podjął pracę sprzątacza w fabryce kapeluszy, a wieczorami uczęszczał na kursy
uzupełniające jego edukację. W fabryce zostały zauważone jego zdolności i przez
pięć lat awansował na coraz wyższe pozycje.
W wieku 12 lat pan Bernard postanowił, że będzie kupcem. Zaczął realizować swoje
marzenie podejmując w 1947 roku kurs handlu na uniwersytecie McGill i wstępując
do Klubu Młodych Handlowców (Junior Sales Club of Montreal) - przy Montrealskiej
Radzie Handlowej (Montreal Board of Trades). Jego pierwsza działalność w nowej
karierze była dosyć skromna – zajmował się sprzedażą pierwszego wydania
powojennej Encyklopedii. Dopiero w 1950 roku, w domu Związku Polskich Weteranów
im. Józefa Piłsudskiego, wraz ze wspólnikiem, Edwardem Marszałkiem otwiera sklep
meblowy, który staje się nie tylko prężnym przedsiębiorstwem, lecz również
miejscem spotkań rodaków, szukających porad lub zwykłej ludzkiej życzliwości,
tak potrzebnej w trudnych latach emigracji. Pan Bernard pomaga im w znalezieniu
pracy, mieszkania, organizuje pomoc prawniczą.
Rok 1951 jest
obfity w bardzo ważne wydarzenia. Pan Kmita wraz z: Pawłem Chewickim, Czesławem
Ochmanem i Michałem Kozickim organizuje Związek Polskich Kupców, Przemysłowców i
Profesjonalistów. Wstępuje również do Polsko-Kanadyjskiego Towarzystwa Wzajemnej
Pomocy (Grupa 1-sza) oraz zakłada rodzinę, poślubiając Czesławę Jagiełło, Polkę
pochodzącą z Kresów, która dotarła do Kanady po tułaczce przez Syberię, Iran,
Indie, Włochy i Francję.
W ramach Związku
Polskich Kupców, Przemysłowców i Profesjonalistów powstaje czasopismo
„Montrealski Przegląd Handlowy” wydawanego przez "Głos Polski" (współpraca z
Ireneuszem Popławskim, redaktorzy - Mieczysław Sangowicz i Czesław Ochman).
Organizowane są też bazary - pierwszy odbył się w szkole D’Arcy Magee na Pine
Ave w 1952 roku. Działalność handlowa rozwija się tak pomyślnie, że w 1955 roku
pan Bernard wraz ze wspólnikiem posiada już cztery sklepy. W 1960 roku firma
zmienia nazwę na Domino Furniture Company Limited i przechodzi na wyłączną
własność Bernarda Kmity. W 1964 pan Bernard przyjmuje nowego wspólnika,
Ireneusza Popławskiego, a w rok później firma przeprowadza się do nowego
budynku, mieszczącego się na ulicy Saint Laurent pod numerem 3515.
Otwarcie sklepu "DOMINO FURNITURE CO" - 3515 ST.
LAWRENCE BLVD. Z lewej: Ks. Franek,
Ks. Gubała, I. Popławski, W. Stroński, Ks. A.
Ćwikliński, Ks. K. Miller, Ks. F. Wyrąbkiewicz.
Firma już o nowej
nazwie prężnie włącza się w dwa bardzo ważne montrealskie wydarzenia - Expo w
1967 roku i Olimpiadę w 1976 roku. Podczas Expo Pan Bernard Kmita, wraz z
Ireneuszem Popławskim bierze udział w polskiej wystawie, a w czasie Olimpiady
pomaga polskim sportowcom w kontaktach z Polonią oraz udziela informacji
turystycznych.
W 1970 roku,
Bernard Kmita, jako prezes Związku Polskich Kupców i Przemysłowców i
Profesjonalistów zmienia nazwę organizacji na Polską Izbę Handlową w Quebeku i
ponownie staje na jej czele.
Działalność zawodowa Bernarda Kmity cały czas jest połączona z pracą społeczną.
W 1944 roku, razem z Edwardem Marszałkiem zainicjował w Polskim Towarzystwie
Bratniej Pomocy klub „Tęcza”, który pod jego prezesurą rozwijał się w szybkim
tempie. W tym czasie powstały trzy kluby młodzieżowe, czasopismo „Jutrzenka”,
organizowano pikniki, zabawy i spotkania przy grze w kręgle. Wraz z komitetem
Izby Handlowej w składzie - Barbara i Jerzy Pastuszkowie, Stanisława i Henryk
Barańscy, organizuje siedem Bali Miss Polonia Quebeku. W 1973 roku, w 500-lecie
urodzin Mikołaja Kopernika współorganizuje Bal Kongresu.
Komitet parafialny Św. Michała i Św. Antoniego. Z
lewej 1. rząd: dr. Skoryna, Ks. Miller, Strońska,
2. rząd: Jankowski, Kluska, Kmita, Kostecki
Współpracując z
licznymi organizacjami polonijnymi takimi jak: Towarzystwo Wzajemnej Pomocy,
Komitet Parafii św. Michała i św. Antoniego, Towarzystwo Białego Orła, Fundacja
Polsko – Kanadyjskiego Instytutu Dobroczynności, Komitet Pomocy Polskim
Dzieciom, Chór im. W. Lachmana i American Institute of Polish Culture w Miami na
Florydzie, Pan Bernard prowadzi szeroką działalność społeczną organizując między
innymi: Loterię św. Mikołaja, bankiety i bale dobroczynne. W 1989 roku wspomaga
Bal Polski w Miami, a w 2002 roku uczestniczy w obchodach 100-lecia Towarzystwa
Białego Orła. W 1972 roku udaje mu się zorganizować Polską Paradę w tak
prestiżowym miejscu jak Salle Maisoneuve, na którą przybyło 1000 ludzi. Wraz z
Ireneuszem Popławskim udziela informacji i porad polskim turystom w czasie Expo
w 1967 roku i Olimpiady w 1976 roku.
W tej intensywnej
pracy nie zapomina o zwykłej pomocy jednostkom, jak opieka nad chorym panem
Leonem Ligusem, byłym sekretarzem Polsko - Kanadyjskiej Federacji Dobroczynnej.
Na pomoc powstającej Solidarności i jej późniejszą działalność podziemną, pan
Bernard i jego wspólnik, pan Ireneusz Popławski, jako przedstawiciele firmy
Domino Furniture Company Limited, zdobywają najwięcej funduszy ze wszystkich
montrealskich organizacji polonijnych.
Lata 80 – 90-te są
naznaczone nie tylko działalnością na rzecz Polonii czy Polski. W 1980 roku pan
Bernard zostaje przewodniczącym związku Village de Boulevard Saint Laurent i
utrzymuje tę funkcję przez 5 lat. Do związku należały wszystkie sklepy leżące
przy ul. Saint Laurent.
Dyplomy srebrnej i złotej Odznaki Honorowej KPK
Zasługi Pana
Bernarda Kmity zostały uhonorowane Srebrnym Odznaczeniem oraz Złotym Medalem
Kongresu Polonii Kanadyjskiej, tytułem Honorowego Członka Polonijnej Kasy
Kredytowej oraz Dyplomem Zasługi Centrali Polsko - Kanadyjskiego Towarzystwa
Wzajemnej Pomocy oraz Dyplomem Honorowym Komitetu Pomocy Polskim Dzieciom.
Dyplom Honorowy Komitetu Pomocy Dzieciom Polskim
W 1976 roku, w
jubileusz 25 - lecia małżeństwa, chór im.W.Lechmana przyznał panu Bernardowi
tytuł Honorowego Członka. Na uroczystości pan Bernard Kmita przybył wraz z
małżonką, panią Czesławą z domu
Jagiełło.
Wywiad z
Bernardem Kmitą
Jerzy Adamuszek (J. A.): Po wpisaniu w "google" nazwiska Kmita, otrzymujemy kilka stron
odpowiedzi. Proszę przybliżyć nam Pańskie korzenie? (nie zapomnieć gdzie sie Pan
urodził?
Bernard Kmita (B. A.): Urodziłem sie w Tarnopolskim, w powiecie Skalat - poczta
Grzemałów, na terenie obecnej Ukrainy. Nazwisko Kmita jest bardzo stare, są o
nim wzmianki już w XIV wieku. Kmitów jest bardzo wielu i wątpię, że jestem
potomkiem w prostej linii od najstarszego, szlacheckiego rodu. Niestety nie znam
dobrze historii rodziny.
Rodzina Bernarda Kmity. od lewej: Frania,
Marysia, matka - Paulina, Bernard, Marcel, Józek
J. A.: Czy pamięta Pan podroż z Polski do Halifaksu i potem na prerie
Saskatchewanu?
B. K.: Niestety nie pamiętam, ale matka mi o niej opowiadała.
J. A.: Jak wyglądało życie na przedwojennej kanadyjskiej farmie?
B. K.:
Z tego, co nam opowiadali rodzice, to podobnie żyło się na polskiej wsi.
Nie było elektryczności, dobrych dróg, do transportu używano koni. Szczególnie
było ciężko, kiedy w 1929 roku nastała depresja, chociaż na wsi było lżej niż w
miastach. Tam ludzie stali w kolejkach po zupę, a my mogliśmy wyżywić się z
gospodarstwa.
J. A.: Czy Polonia w Montrealu w pierwszych latach II Wojny Światowej była już w
miarę zorganizowana?
B. K.: Jeszcze przed I Wojną Światową Polacy zaczęli organizować swoje życie
emigracyjne. Dom Białego Orła powstał w 1902 roku, a później założono domy:
Weteranów, Bratniej Pomocy, Wzajemnej Pomocy i Katolicką Ligę przy Kościele Św.
Trójcy. A kiedy ja zacząłem działać w Polonii, była już bardzo prężną
organizacją.
J. A.: Dlaczego Pan wybrał studiowanie handlowości?
B. K.: Było to moje marzenie jeszcze z dzieciństwa. Już
bardzo wcześnie wiedziałem, kim chcę być, kiedy dorosnę.
J. A.: Prowadził Pan sklep prawie 40 lat. Proszę podzielić się z nami jakimiś
ciekawymi wspomnieniami z tego okresu.
Sklep - moja firma. Ulica Prince-Arthur
B. K.:
Prowadziłem sklep najpierw ze wspólnikiem Edwardem Marszałkiem, a potem z
Ireneuszem Popławskim. Praca w sklepie była fascynująca, między innymi poprzez
spotkania z ludźmi. Nie tylko byli moimi klientami, ale wielu z nich poznałem
bliżej. Pomagałem im w znalezieniu lekarza, dentysty, biura podróży, udzielałem
najróżniejszych porad, a oni z kolei opowiadali mi o Polsce, której w ogóle nie
znałem. Dzięki temu, kiedy pojechałem do ojczyzny, czułem się w niej nie jak w
obcym kraju, tylko jakbym ją bardzo dobrze znał. Klienci byli też innych
narodowości i od nich zawsze dowiedziałem się czegoś ciekawego o państwach, z
których pochodzili.
J. A.: Jaka była wtedy rola Polskiej Izby Handlowej i jaka jest obecnie?
B. K.: Izba Handlowa powstała w 1952 roku pod nazwą - Związek Polskich Kupców,
Przemysłowców i Profesjonalistów. W ramach jej działalności zorganizowaliśmy
pierwszy bazar w szkole Darcy McGee, na Pine Avenue. W 1970 roku Związek zmienił
nazwę na Polska Izba Handlowa, a ja zostałem jej prezesem, Henryk Barański -
Vice prezesem, a George Pastuszko – sekretarzem.
Obecnie Izba Handlowa ma charakter bardziej informacyjny.
Na balu Miss Polonia w Montrealu
J. A.: Czy bale Miss Polonii organizowane przez Pana cieszyły się popularnością?
B. K.: Bardzo dużą. Przedtem odbywały się różne bale, ale to ja wpadłem na
pomysł zorganizowania balu Miss Polonia, w budynku wojskowym Grenadier Guards na
ulicy Rachel i St. Urbain. Sukces był niebywały. Pierwszą miss została Teresa
Toczko. Następne bale miały miejsce już w innych lokalizacjach, niekiedy tak
prestiżowych jak: Windsor Hotel, Mount Royal Hall, Victoria. Różne organizacje
polonijne włączyły się w ich organizację.
J. A.: W centrum Montrealu stoi pomnik Mikołaja Kopernika. Czy pamięta Pan jego
odsłonięcie?
B. K.: Niestety nie byłem na nim. Kilka lat zbieraliśmy fundusze na ten cel, aby
uświetnić 500 - lecie urodzin naszego wielkiego astronoma. Odsłonięcie było
poprzedzone nabożeństwem w Katedrze, a potem wszyscy poszli przed Planetarium,
gdzie miano ustawić pomnik. To była wielka uroczystość. Tego samego roku
zorganizowaliśmy również uroczyste obchody 3-ciego Maja w sali Maisonneuve na
Place des Arts. Najpierw odbyła się polska parada, a potem wszyscy uczestnicy
przeszli do sali Maisonneuve. Frekwencja była ogromna i obchody odniosły wielki
sukces.
Zarząd Kongesu Polonii Kanadyjskiej Québec. 1.
rząd od lewej: Babiński, Strońska, Kawczak,
Petrusewicz, Lewandowska. 2. rząd od lewej:
Kemnitz, Czeryjski, Wysocki, Kmita
J. A.: Czy Polonia była zaangażowana w Expo 67?
B. K.: Nie było polskiego pawilonu, lecz montrealska Polonia włączyła się bardzo
czynnie w Expo 67. Zorganizowaliśmy zespoły taneczne i chóry, które co tydzień
występowały razem z grupami innych narodowości.
J. A.: Jak w 1976 roku Polonia montrealska przyjmowała polskich olimpijczyków?
B. K.: Polska społeczność w Montrealu witała bardzo serdecznie naszych
sportowców. Urządzaliśmy dla nich przyjęcia i ogromnie cieszyliśmy się z ich
sukcesów. Mój sklep na St. Laurent - Domino Furniture, stał się punktem
informacyjnym i dzięki temu miałem okazję poznać bliżej naszych olimpijczyków.
J. A.: Mamy wreszcie Solidarność. Pańska organizacja również pomagała; proszę
więcej opowiedzieć na ten temat.
Bernard Kmita i Lech Wałęsa
B. K.: Wraz z Ireneuszem Popławskim prowadziłem zbiórki na Solidarność z
ramienia firmy Domino Furniture. Bardzo hojnego wsparcia udzielili nasi
robotnicy i ich rodziny, jak również cała reszta Polonii.
J. A.: Czy Wasze coroczne wyjazdy na Florydę mają na celu tylko wypoczynek?
B. K.: Wyjazdy są głównie w celu wypoczynkowym i dzięki nim uciekamy też przed
zimą. W Miami istnieje kilka polskich klubów, które organizują różne
uroczystości i pikniki, skupiające Polaków z różnych stron USA. Tamtejsza
Polonia zakupiła kościół wymagający remontu i wielu rodaków, łącznie ze mną,
aktywnie włączyło się w jego odbudowę. W Miami istnieje American Institute of
Polish Culture, prowadzony przez panią prezydent, Blankę Rosentiel. Od
czterdziestu lat Instytut organizuje polskie bale, na które corocznie są
zapraszani przedstawiciele innego kraju, a na ostatni Kanadyjczycy. Zajmuje się
również tłumaczeniem na język angielski polskich książek, organizacją koncertów
Chopinowskich oraz wieloma innymi imprezami mającymi na celu promocję polskiej
kultury.
Zarząd Polonijnej Kasy Kredytowej. W pierwszym
dolnym rzędzie od lewej B. Kmita.
J. A.: Dla przeciętnego Polaka z Montrealu znany jest Pana głos na loterii
bazaru "Pomoc Dzieciom w Polsce". Ile to już lat?
B. K.: Od 35-ciu lat prowadzę loterię fantową, zbieram na nią rzeczy i pomagam
dostarczać potrzebne do kuchni produkty.
J. A.: Jak Pan radzi sobie czasowo z działalnością w tylu polskich
organizacjach?
B. K.: Staram się być na wszystkich zebraniach. Działalność polonijna jest moją
pasją.
J. A.: Jest Pan obecnie jednym z nielicznych "Polonusów" w Montrealu, który ma
tak bogate doświadczenia w działalności i zna historię, i miasta i Polonii.
Proponowałbym zrobić coś z tą wiedzą, ...wie Pan co mam na myśli? - Wspominał
pan o spisaniu lub nagraniu wspomnień.
B. K.:
Niewątpliwie jest co wspominać i pewnie dobrze byłoby to spisać. Warto
zostawić dla potomności kawałek polskiej historii, która rozgrywała się i nadal
jest kontynuowana tutaj, w Montrealu. Mam nadzieję, że zrealizuję to w
najbliższym czasie.
Bernard Kmita
dziękuje Beacie Gołembiowskiej - Nawrockiej za edycję tekstu.
Od lewej: Teresa Kmita i Raymond Lazarra, Leona
Kmita, Lidia i Phillip Carter, Bernard
i Czesława Kmita, wnuki: Corinna i Sean
Carter, Nadine i Patrick Lazarra
Relacja ze spotkania:
Zgodnie z planem, o siódmej, „Duo Concertante Polonia” (Henryk Maszewski -
klarnet i Radosław Rzepkowski - fortepian) wprowadziło nas jednym z utworów na
klarnet Grażyny Bacewicz w prawdziwą atmosferę wieczoru. Taki sposób rozpoczęcia
spotkania zdaje egzamin i oficjalnie przywitałem gości, kiedy każdy był już na
swoim miejscu.
Pierwszy, jak się okazało dość
długi, bo trwający ponad pół godziny blok, wypełniła Pani Czesława
Jagiełło-Kmita. Opowiedziała nam w skrócie historię swojego, głównie młodego
życia. Myślę, że tylko niektóre osoby z sali nie miały możliwości poznania
prawdy o zsyłkach na Syberię. Mam na myśli pokolenie, które uczyło sie historii
w szkołach powojennej Polski. Do nich muszę - niestety - zaliczyć samego siebie.
Przy każdej możliwej okazji mówię, że dopiero było mi dane poznać historię mojej
Ojczyzny po przybyciu do Kanady w 1980 roku.
Od lewej: Henryk Maszewski, Radosław Rzepkowski
Polityka historyczna każdego kraju jest bardzo ważna w kształtowaniu opinii
publicznej i szkolnictwa. Jest prawdą, że idąc do biblioteki możemy znaleźć
wiele pozycji opisujących zsyłki - ale ilu, szczególnie młodych ludzi, to robi?
Większe prawdopodobieństwo dotarcia do dorastających mamy właśnie przez
internet. Często przypominam, że nasza strona internetowa jest jedynym miejscem
w tzw. „świecie wirtualnym”, gdzie można zasięgnąć informacji o wielu gościach
wieczoru cyklu „Są Wśród Nas”. Pozwolę sobie teraz napisać, czego doświadczyłem
podczas ostatniego pobytu w Perth, w zachodniej Australii. Kiedy pewna pani,
córka Sybiraków, dowiedziała sie o przyjeździe Polaka z Kanady, zaraz przyniosła
mi kilka książek po polsku i angielsku na temat zsyłek. Szybko je przeczytałem -
a ona zaraz dostarczyła mi kolejnych ośmiu. Musze tutaj zaznaczyć, że po wojnie
do Perth przybyło prawie 2000 Sybiraków, głównie z Indii. Uważam sie za osobę,
która w miarę zna już ten temat, ale po przeczytaniu kilkunastu kolejnych
pozycji, doszedłem do wniosku, iż jest on tak obszerny, że nie ma tutaj wyraźnej
granicy, kiedy możemy potwierdzić wystarczające poznanie tego zagadnienia. Każda
kolejna książka wnosi coś nowego.
Zsyłki były zaplanowaną akcją wyniszczenia części narodu polskiego. Jak sie
okazuje - również części wielu narodów Rosji, a potem Związku Sowieckiego i
krajów podbitych przez Rosjan. Było to typowe ludobójstwo z tym, że "klasowe".
Jest naszym obowiązkiem ciągle przypominać, że niemieccy naziści uczyli się
„rzemiosła” od komunistów sowieckich. Oba te systemy współpracowały aż do 21
czerwca 1941 roku (w tym samym bloku z silniejszych państw były również Włochy i
Japonia). Zachęcam wszystkich do obejrzenia filmu pt: "The Soviet Story", który
kilka lat temu został zamówiony i sfinansowany przez Parlament Europejski.
Historycy z kilku krajów, na czele z estońskim reżyserem, nakręcili film
dokumentalny o narodowym socjalizmie niemieckim i socjalizmie sowieckim. Cześć
parlamentarzystów europejskich walczących o pokazanie prawdy historycznej miała
na celu, aby ten niezwykle profesjonalny film oparty na faktach historycznych
był promowany nie tylko w Europie, ale i na całym świecie. Co sie potem okazało?
Otóż wydano bardzo dużo pieniędzy europejskich podatników na wyprodukowanie
rzetelnego dokumentu po to tylko, .... aby go odstawić na półkę. W zachodnim
świecie nie wolno oficjalnie mówić o dziesiątkach milionach ofiar komunizmu.
Tylko na przełomie 1932/33 komuniści sowieccy zagłodzili na śmierć ponad 7
milionów Ukraińców. Film już nie wspomina o podobnie zaplanowanym głodzie w
latach 1922/23. Szacuje się, że w sumie zginęło kilkanaście milionów tylko w
tych dwóch zaplanowanych akcjach. Żyjemy w czasach, że tzw. „elity”, które
nagłaśniają, lub pomniejszają ważne wydarzenia historyczne, w gruncie rzeczy
decydują o czym można oficjalnie mówić, a co należy przemilczeć. Podsumujmy to
zjawisko porównaniem liczb z terenu Rosji: przed rewolucja mieszkało tam trochę
ponad 100 milionów Rosjan i szacuje się, że dopiero 30 lat temu populacja Rosjan
w Rosji wróciła do tego poziomu. Wnioski należy wyciągnąć samemu!
Kolej na drugiego Gościa Wieczoru. Przygotowane zostały dwie wersje życiorysu
Pana Kmity: krótsza na ulotkę i dłuższa na stronę internetową. Właśnie tę drugą
wersję przeczytałem, co trwało ponad dziesięć minut. A prawdę mówiąc, nie
zawiera ona wszystkiego o życiu Pana Bernarda. W pozostałej części tego bloku
zadałem mu kilka pytań z wcześniej przygotowanego zestawu do wywiadu.
Bardzo ciekawy był pokaz zdjęć z prywatnego archiwum Państwa Kmitów. Ich córka
Leona poświęciła dużo czasu, aby wybrać z kilku albumów najciekawsze zdjęcia. Na
dużym ekranie obejrzeliśmy ich w sumie ponad 110. Wiele osób przybyłych na
spotkanie, rozpoznało się na tych fotografiach. Szczególnie ciekawe były te
stare, czarno- białe. Na strony internetowe wybraliśmy tylko po kilka.
Od lewej: Leona Kmita, Beata
Golembiowska-Nawrocka, Jerzy Adamuszek, Czeslawa Jagiełło-Kmita,
Bernard Kmita, Konsul Joanna Walasek.
W ostatnim bloku wspomniałem o książkach, które przyniosła Pani Czesława:
"Polacy w Indiach - 1942 - 48" i jej wersją angielską oraz pamiętnik rodziny
Jagiełło spisany tuż po wojnie. Został on opracowany w języku polskim i potem
przetłumaczony na angielski przez Panią Czesławę. Korekty i edycji dokonały Jej
córki. Poprosiłem również o głos panią Marię Zaścińską, prezeskę fundacji
"Pomocy Dzieciom w Polsce", z którą przez cały czas współpracował Pan Kmita.
W przerwach pomiędzy blokami muzyką klasyczną na najwyższym poziomie uraczali
nas wymienieni na wstępie muzycy: Henryk Maszewski - klarnet i Radosław
Rzepkowski - fortepian. Wykonali kolejne dwa utwory G. Bacewicz - Preludium
Taneczne W. Lutosławskiego i fragment Koncertu na klarnet K. Kurpińskiego.
Konsul Joanna Walasek
Jerzy Adamuszek
Na zakończenie oficjalnej części spotkania, przy akompaniamencie pana Radka,
odśpiewaliśmy Gościom Wieczoru tradycyjne "Sto Lat". Pani konsul Joanna Walasek
wręczyła im wtedy wiązankę kwiatów.
Fakt, że sala Konsulatu była wypełniona po brzegi, świadczy o niezwykłej
popularności Pani Czesławy i Pana Bernarda. Po spotkaniu mogliśmy wspólnie
celebrować Ich wystąpienie przy lampce wina i innych przekąskach, które
przynieśli sami Kmitowie. Rzadko sie zdarza, aby imprezy „Są Wsród Nas” trwały
do jedenastej w nocy. A 4 kwietnia 2013 właśnie tak było.
Pan Bernard Kmita zmarł w 2017 roku.
Jerzy Adamuszek
Oprawa
multimedialna - Leona Kmita
Zdjęcia ze spotkania - Maria Jakóbiec
PRZEJŚCIE DO STRONY CZESŁAWY KMITY |